Wielkie umysły myślą podobnie… Tak można zacząć drugą część historii P7 GIG.
Kilka dni po premierze podczas Regat o Puchar Dzielnicy Wisła, zadzwonił do mnie Paweł, który mniej więcej w tym samym czasie rozpoczął budowę swojej P7. W ten sposób, po 80 latach oczekiwania, na wodę spłynęła nie jedna, a od razu dwie łódki. I choć z zewnątrz obie żaglówki wyglądają tak samo, ich wnętrze skrywa różnice. Jedna została zbudowana na podstawie oryginalnej dokumentacji, tradycyjnymi metodami. Druga zaś przerysowana na komputerze i wszystkie elementy wycięto na ploterze CNC.
A jak pływa P7? Dokładnie tak, jak wygląda, czyli lekko!
Jej waga to jedynie około 70 kg. Przy 5 metrach długości i 1.2 szerokości oraz żaglach o powierzchni blisko 8 m2 to prawdziwa lekkowiatrowa bestia.
Błyskawicznie przyspiesza przy najmniejszych podmuchach wiatru. Szeroko rozchylone burty chronią nas przed gwałtownym, głębokim przechyłem, ale przy tej masie łódki i tak trzeba być… czujnym. Nie jest to bowiem żaglówka dla tych, którzy lubią wygodnie rozsiąść się w kokpicie. Niewątpliwie to konstrukcja dająca czystą radość z pływania ze szczyptą adrenaliny. Idealna, aby zejść na wodę na godzinę, po pracy, ale też na tyle duża, żeby można było spędzić weekend, biwakując na wyspie. Więcej informacji na temat historii oraz budowy znajdziecie na stronie https://szkutniapogodzinach.pl/
Pozdrawiam
Adam Hamerlik
Opis pierwszej części budowy Budowa kajaka żaglowego P7 GiG.