Pirat to typ drewnianej łodzi żaglowej, zaprojektowanej w 1936 roku w Niemczech. Konstrukcja była przeznaczona głównie do regat i treningów. Łódka, w okresie powojennym, głównie w latach 60. XX wieku, była bardzo popularna także w Czechosłowacji. Jednostka, o remoncie której piszę poniżej została kupiona w 2008 roku za naszą zachodnią granicą. Przywieziona do Polski wymagała remontu kadłuba. W trakcie tego pierwszego remontu zrobiona została nowa skrzynia mieczowa, pomalowany został pokład i kadłub. Łódka żeglowała po Zalewie Zegrzyńskim wzbudzając duże zainteresowanie, w szczególności wśród starszych wiekiem żeglarzy. Po kilku latach pływania i kolejnych kilku leżenia dnem do góry (z różnych życiowych powodów), latem 2017 roku została przewieziona do Gdańska. Podjąłem wtedy także decyzję poważniejszym remoncie całego kadłuba. Załączam kilka zdjęć łódki z czasów jej świetności i żeglowania na Zalewie Zegrzyńskim, oraz jej stanu technicznego w 2017 roku.
Poniższy opis dotyczy remontu kadłuba, ponieważ wtedy zostały użyte farby marki Oliva. Napiszę co z nimi robiliśmy i jak się sprawowały w trakcie aplikacji.
Jeszcze w 2017 roku postanowiłem, że dno łódki zostanie oblaminowane. Kadłub jest zbudowany z mahoniowych desek na dębowym, dość gęstym szkielecie. Pokład sklejkowy. Kadłub jest dość stary, nie ma swojej oryginalnej sztywności, sprężystości, a w przede wszystkim szczelności. Mahoniowe deski na postoju brały wodę. Nie było to „przeciekanie” ale trochę uciążliwe „przesiąkanie”. Położenie tkaniny i żywicy miało dać przede wszystkim szczelność i sztywność kadłuba.
Dno jachtu zostało polaminowane jesienią 2017 r. W 2018 roku kontynuowany był remont wnętrza i pokładu (wzmacnianie konstrukcji, nowe wzdłużniki, pokładniki, położenie nowego pokładu). W końcu przyszła pora, żeby zabrać się za dalszą pracę nad dolną, zewnętrzną część kadłuba. Łódka została odwrócona do góry dnem. Na dnie był goły, wyszlifowany (jak się wydawało nieźle) położony rok wcześniej laminat. Były to dwie warstwy tkaniny przesączonej żywicą epoksydową. Grubo. Tak jak miało być – grubo i maksymalnie sztywno.
Po oblaminowaniu dna, kadłub został odwrócony do pozycji „normalnej”. Zdjęty został stary pokład sklejkowy, który okazał się bardzo zniszczony. Po zdjęciu pokładu, wszystkie listwy konstrukcyjne zostały oczyszczone w miarę możliwości, część pokładników została wymieniona, niektóre elementy zostały zrobione na nowo. Wszystkie elementy konstrukcyjne oraz burty jachtu zostały przesączone maksymalnie jak się dało rozcieńczonym podkładem epoksydowym do drewna Epinox Wood Primer 12. Drewno „piło” jak szalone. Szczególnie te elementy które były już „spracowane” bardzo dobrze przyjmowały ten epoksyd. Malowałem to pędzlem, mokre na mokre, dopóki piło. Jak już drewno przestawało pić epoksyd, na powierzchni robił się „film”, czyli zostawała już warstwa na wierzchu. Oznaczało to że już jest nasączone i więcej nie przyjmie. Epoksyd miał za zadanie wniknąć w drewno, wypełnić wszystkie pory i je uszczelnić i zabezpieczyć przed przyjmowaniem wody i wilgoci.
Według planu, na laminat miałem położyć podkład epoksydowy Bosman 54, a potem farbę nawierzchniową poliuretanową Emapur Marina w kolorze białym. Ponieważ jest to mała łódka, która nie będzie pływać po słonej wodzie (albo tylko sporadycznie) postanowiłem, że nie warto kłaść farby przeciwporostowej. W razie konieczności wyszorowania dna, łódkę można położyć na burcie na jakiejkolwiek plaży i po prostu dno wyczyścić. Poza tym farba przeciwporostowa (moim zdaniem) na takiej małej łódce nie wygląda najlepiej. Jeśli się natomiast położy jako ostateczną nawierzchniową warstwę farbę poliuretanową, to jest i połysk i gładka powierzchnia. No i kolorów do wyboru więcej, chociaż dla mnie było oczywiste, że dno pirata będzie białe.
Dno po położeniu laminatu w 2017 roku było wyszlifowane. Wydawało się, że zostało to zrobione dobrze. W związku z tym na warsztat poszła farba podkładowa Bosman 54. Około pół litra mieszaniny pryskanej pistoletem powietrznym wystarczyło w zupełności na pomalowanie pierwszą, dość cienką warstwą całego dna łódki.
Trzeba wspomnieć, że łódka ma długości całkowitej 5 m, a w najszerszym miejscu 160 cm. Powierzchni dna do malowania nie ma zbyt wiele. Myślę że jest to ok. 6m2. W trakcie malowania było widać jak farba wypełnia wszystkie rysy w laminacie, uwidaczniając je w sposób zupełnie dla mnie niespodziewany. Przypomniałem sobie jednak jedną z porad na stronie farb Oliva, że właśnie tak się powinno robić. Najpierw na laminat warto położyć podkład epoksydowy. Dzięki temu pokażą się wszystkie rysy i ubytki na kadłubie, które w następnej kolejności trzeba będzie zaszpachlować. I dokładnie tak się działo. Farba podkładowa bardzo dobrze się kleiła do podłoża. Wlewając się w rysy, i ubytki świetnie je pokazała. Poza tym szybko schnie. W typowej temperaturze tego lata jaką mieliśmy (czyli ok. 30 C) po ok. godzinie już wydawała się sucha. Tzn. to była suchość na „dotyk”, przeciągając ręką po malowanej powierzchni miało się wrażenie, że farba wyschła.
Wobec takiej sytuacji, postanowiłem po paru godzinach poszpachlować dno łódki. Położona szpachlówka w żaden sposób nie powinna wpłynąć na twardnienie epoksydu. Zresztą też jest epoksydowa. Marcin ( kolega szkutnik, z którego pomocą remontuję pirata) miał jeszcze trochę szpachlówki Bosman 1 ze swoich zapasów.
Szpachlówka Bosman 1 to epoksydowa szpachlówka dwuskładnikowa. Trzeba zmieszać ze sobą składnik główny, oraz drugi czyli utwardzacz. W stosunku 1:1. Szpachlówka po zmieszaniu nie jest gęsta. W porównaniu do innych szpachlówek ( takich do normalnego użytku ) można powiedzieć, że jest raczej rzadka. Ma konsystencję gęstej śmietany.
Część osób zauważa, że nie bardzo nadaje się do szpachlowania powierzchni pionowych kadłuba jednostki , czy o dużym spadku. Akurat w przypadku pirata nie miało to znaczenia, ponieważ w większości dno było nachylone maksymalnie 30 stopni, a w okolicy dziobu, gdzie był spadek większy szpary do szpachlowania nie były duże, czy głębokie, co by wymuszało kładzenie dużej ilości szpachlówki. Wystarczyło wziąć na szpachelkę i ciągnąć krawędzią po powierzchni dna.
Szpachlówka dobrze wypełniała wszystkie szpary. Ważne było, żeby zebrać cały nadmiar – nie miało co spływać, potem mniej jest do szlifowania, no i na więcej jej wystarczy.
Dysponowałem resztką szpachlówki w opakowaniu. Miałem może 20 % zawartości opakowania. Wystarczyło to na zaszpachlowanie ok. ¼ powierzchni dna łódki. Nieźle.
Następnego dnia dokupiłem jedno opakowanie i dalej szpachlowałem. W porównaniu ze szlifowaniem, którego miałem już serdecznie dość – szybka i całkiem miła robota. Do zrobienia całego dna łódki zużyłem mniej niż połowę tego nowego opakowania.
Po dwóch dniach zabrałem się za szlifowanie. Papier 80. Szpachlówka była już dobra do mechanicznej obróbki. W trakcie szlifowania widziałem, jak wypełniły się wszystkie ubytki w laminacie, szpary itp. Dno zrobiło się gładkie.
Szlifując szpachlówkę na dnie papierem ściernym starłem również większość pierwszej warstwy farby podkładowej , którą było malowane dno przed użyciem szpachlówki. Ale to w sumie o to chodziło. Pierwsza warstwa farby miała pokazać, ile miejsc jest do wyrównania, i dać lepszą przyczepność szpachlówki do podłoża. Szpachlówka wszystko wyrównała i teraz dopiero jest dobra, bardzo gładka zrobiona powierzchnia do malowania.
Ogólne spostrzeżenia o szpachlówce Bosman 1.
+
-bardzo dobrze wnika w drobne szpary i rysy i ubytki.
-po utwardzeniu faktycznie jest bardzo twarda,
-bardzo dobrze poddaje się obróbce mechanicznej, tzn. dobrze się szlifuje.
-wydajna – na poszpachlowanie dna całej łódki poszło ok. 1/3 opakowania.
–
-dość rzadka do kładzenia na pionowe / strome powierzchnie,
-dość długo schnie. Po 24 godzinach była już utwardzona, ale grubsze plamy szpachlówki na powierzchni dało się jeszcze wcisnąć paznokciem, czyli była za miękka do szlifowania.
-opakowanie – takie typowe jak do farb, z zagiętym kołnierzem do środka powoduje że niemożliwością jest wybranie całej zawartości i zużycia szpachlówki do końca. Zawsze coś zostanie w zagięciach puszki, a niemożliwością jest „wygrzebanie” tego nawet wąską szpachelką. W związku z tym niewielka część szpachlówki ( w zakamarkach puszki) zostaje nie wykorzystana.
Dno, jak się wcześniej wydawało, powinno być gotowe do dalszego malowania. Okleiłem burty dookoła folią z taśmą i zaczęło się malowanie dna farbą podkładową Bosman 54. Pistoletem z natryskiem powietrznym szło to szybko i fajnie. Aż miło było patrzeć jak robi się gładkie, błyszczące. Chociaż to dopiero farba podkładowa to i tak robiło to świetne wrażenie. Farba epoksydowa Bosman 54 jest dedykowana do laminatów. A po oblaminowaniu dna, traktowałem łódkę jako laminatową. Farba epoksydowa Bosman 54 miała zabezpieczyć kadłub osmozą i nasiąkaniem. Poszła jedna warstwa, szlifowanie, potem druga. Dno zrobiło się gładkie i naprawdę fajne.
Uwaga jaką mam do farby Bosman 54, ale dotyczy ona nie samego produktu co w ogóle sposobu „pakowania” farb jest taka. Chcąc, zgodnie z zaleceniem producenta, zachować technologiczny reżim, aby maksymalnie wykorzystać właściwości systemu do malowania i konserwacji łodzi trzeba wymieszać oba składniki farby ( baza + utwardzacza) w ściśle określonych proporcjach. Starałem się tak robić jak najdokładniej, jednak krawędź metalowej puszki, w której jest utwardzacz uniemożliwia dokładne przelanie zawartości do końca. W puszce zawsze zostaje trochę utwardzacza. Jedyną metoda na opróżnienie zawartości jest zrobienie małego otworu (gwoździem, czy czymkolwiek podobnym) w „roku” opakowania i przelanie resztki. Po zrobieniu tego okazało się jak dużo utwardzacza zostaje w opakowaniu.
Wracając do remontu. Po pomalowaniu Bosmanem (2 razy) farba wyschła i znowu czekało mnie lekkie szlifowanie i w końcu malowanie farbą nawierzchniową poliuretanową. Efekt widoczny jest na załączonych do tego opisu na zdjęciach. Farba poliuretanowa nie jest farbą dedykowaną do moczenia w wodzie non-stop przez bardzo długi okres czasu. W przypadku pirata założenie jest takie że nie będzie stał w wodzie jednorazowo dłużej niż kilka tygodni. Planuję pływać nim po różnych akwenach, transportując łódkę na przyczepie za samochodem. Natomiast po skończonym sezonie 2019 będę widział dokładnie jak ta farba się sprawdziła na dnie małej, sportowej łódki.
Dziękuję za przeczytanie do końca.
wszystkie zdjęcia: Andrzej Minkiewicz