Pytanie czy stosować antyfouling na lekkich łódkach śródlądowych wydaje się być trochę dziwne. Bo z jednej strony lekką jednostkę można wyciągnąć z wody, oczyścić gąbką, szczotką, opłukać dno myjką ciśnieniową i sprawa porastania kadłuba wydaje się być załatwiona na kolejny okres czasu. O malowaniu takich jednostek farbą antyporostową, o tym jaka argumentacja stała za taką decyzją opowiada Grzegorz Kaczmarczyk, właściciel firmy Zegrze360, operującej niewielką flotą na Zalewie Zegrzyńskim koło Warszawy.
Kilka słów o konstrukcji
Posiadamy 5 łódek Sigma 600 Club. Jest to konstrukcja opracowana w 2012 roku. Kształt tej jednostki oparty jest częściowo na liniach słynnej Omegi. Te linie zostały oczywiście unowocześnione, jednak doskonałe wartości nautyczne pozostały. Ma 6 metrów długości, bardzo fajnie żegluje. Jest to jacht 6-cio osobowy, z balastem wewnętrznym i ciężkim mieczem. Sigma jest bardzo przewidywalna. Jeśli sternik jest ma choć trochę doświadczenia, to łódką pływa się bardzo bezpiecznie i raczej się nie wywróci.
Obecnie przygotowujemy się do drugiego sezonu na wodzie. Czyli łódki są praktycznie nowe. Nasze jachty najczęściej pływają turystycznie, w czarterze, ale organizujemy także regaty, czy treningi regatowe.
Oryginalny, błyszczący żelkot na kadłubie wygląda ładnie, łódka sprawia wrażenie nowej i lżejszej, niż pokryta warstwą antyporostowej farby. Szczególnie jest to widoczne przy takich niewielkich jednostkach.
Zgadzam się całkowicie z takim zdaniem. Wiele osób również mnie skąd taka decyzja. Powiem tak – w ubiegłym roku łódki nie miały żadnej farby na kadłubie. Na początku lata był to nowy kadłub z błyszczącym żelkotem.
Natomiast w ciągu sezonu dwukrotnie wyciągaliśmy łódki na brzeg, po to żeby je wyczyścić. Ponadto, co jakiś czas, na płytkiej wodzie, po prostu przechylaliśmy je na bok, ile się dało i szorowaliśmy dno. Była to syzyfowa praca, bo i tak zarastały bardzo szybko. Co ważne nie był to tylko brud i glony, ale prawdziwe skorupiaki mocno przyczepione do kadłuba.
Szorowanie szczotą czy myjką ciśnieniową nie dawało rezultatów, bardzo trudno było zedrzeć tą warstwę glonów i muszli, która narastała. Na koniec sezonu, musieliśmy chemicznie czyścić 5 łódek. Zajęło to dwóm osobom cały dzień pracy.
Pomyślałem, że chyba jednak warto poświęcić trochę tej „gładkości” kadłuba i prędkości łódki, na rzecz łatwiejszego ich użytkowania. Przez ten narastający „zarost” w trakcie sezonu i tak były powolniejsze. Dlatego postanowiliśmy w tym roku pomalować je antyporostem.
Jak przygotowaliście kadłub do malowania ?
O poradę jak to zrobić skierowałem się do stoczni, w której Sigmy były budowane. Stosowaliśmy się także do instrukcji producenta farby. Praca, mimo że robiliśmy to po raz pierwszy, była dość prosta. Najpierw zmatowiliśmy żelkot na kadłubie papierem o gramaturze 200. Okleiliśmy burty taśmą ok. 3 cm powyżej linii wodnej, czyli powyżej linii „zarastania”. Położyliśmy Uniwin Optimal, podkład poprawiający przyczepność farby do podłoża i potem dwie warstwy antyfoulingu. Ponieważ powierzchnie dna są dość płaskie, czyli łatwe do malowania, użyliśmy wałka. Jestem przekonany, że na 2-3 sezony powinniśmy mieć spokój. Łódki i tak będą wyciągane co jakiś czas, bo lepienia się brudu do dna, poprzez jego pomalowanie nie uniknęliśmy. Będziemy sprawdzać i dokumentować, jakie efekty daje farba antyporostowa.